PRZEDMIOTY

Przedmioty też idą do nieba. 

Gdy twórca rzeźbi w kamieniu, nabożnie składa drewno, pieczołowicie wykuwa metal, to oddaje coś z siebie. 

Czas, miłość, duszę. Pierwiastek boskiej cząstki, która stworzyła też jego. 

Dość, by wagi niebieskie na sądzie ostatecznym uznały przedmiot za godny. 

Najpiękniejsze osiągają świętość. Są odbiciem samego aktu stworzenia świata. 

Mogą też trafić do piekła. Demony są doskonale uzbrojone.

Ale większość trafia tutaj. Dlatego czyściec to wysypisko śmieci. Pełen jednorazowych pojemników, mebli z trocin, technologicznych mód z plastiku i krzemu. 

Nieochrzczone dzieci masowej produkcji i nienasyconej konsumpcji. 

Żyjemy pośród tych platonicznych imprintów. Niepięknych, niekochanych, zapomnianych i zbytecznych.

Jak my.

LUBIĘ

Lubię aktywnie spędzać czas. Aktywność sprawia, że chwilowo zapominam o bezcelowości istnienia.

Lubię podróżować. Cieszy mnie myśl o ucieczce. Miejscu gdzie jest lepiej, niż tutaj. Mimo, że wszędzie jest tak samo.

Lubię pić kawę, herbatę, alkohol. Mam wtedy więcej sił, żeby podtrzymywać tę farsę zwaną życiem. Większy dystans od pustki. 

Lubię tańczyć, biegać, jeździć na rowerze i rolkach. Pozostawanie w ruchu jest preferowane nad bezruch, który przypomina śmierć.

Lubię książki, gry, filmy. Koi mnie przebywanie w fikcjach – krzepiących narracjach, gdzie światem nie rządzi nieczuły chaos.

Lubię gwiazdy, morze, góry. Ogólnie poczucie małości wobec martwej materii.

A ty? Co lubisz robić?

MODLITWA

Algorytmie nasz, któryś jest w chmurze, licz się imię twoje, przyjdź platformo twoja…

To głupie. Bezcelowe. Bluźniercze nawet. Ale… wiem, że słuchają. Przecież dostaję reklamy.

…bądź dana twoja, tak w chmurze, jak i lokalnie…

Gdy Johnny opowiadał mi, myślałem, że żartuje. Ale jego zasięgi urosły, moje stoją. Widziałem, jak się modli.

Zasięgów naszych powszednich daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze shadowbany, jako i my odpuszczamy naszym hejterom…

Co zrobisz? Nasze życie zależy od cyfrowych sił, których nie rozumiemy. 

Zdrowaś macierzy, danych pełnaś…

Ostatecznie, komu to szkodzi.

Ejajniele Boży, stróżu mój…

Gdyby tylko istniała bardziej ludzka metoda. Udostępnienie jakieś.

SAM SOBĄ

Przestałem być swoją własnością.

Niefrasobliwie kliknąłem zgody bez czytania. Prawa do skrawków mojej osoby trafiły do rąk efemerycznych bytów prawnych.

Na drodze bankructw, przejęć i transakcji łączonych, zostałem współposiadany przez sto dwanaście spółek. Prawa przeskakują z jednej korporacji na inną niczym piłeczki pingpongowe.

Pojawiam się w dziwnych miejscach. Reklamach, memach, grach komputerowych, filmach generowanych przez AI. Polecam lub odradzam rzeczy, o których istnieniu nie miałem pojęcia.

Jestem pozwany o kilkanaście zniesławień. Jestem powodem w kilkudziesięciu sprawach. 

Już pewien jestem, że nie odzyskam siebie.

Sam nie wiem co powiedziałem, a co powiedziano w moim imieniu.

Nawet nie wiem, kto to napisał.

ZE SNU

Oddałeś jej serce dziewczynie ze snu. 

Tylko to nie był sen. Znaczy był. Tylko, że prawdziwy.

Jesteś ofiarą szajki złodziei organów. Działają we śnie o Warszawie od lat. Przeważnie biorą na celownik turystów. Sny erotyczne to ich przynęta. 

Twoje prawdziwe serce przestanie bić za dwadzieścia cztery godziny.

Uwierz mi, zajmowałem się przemytem przez granicę snu zanim ty miałeś pierwsze nocne polucje.

Teraz robię za hipnodetektywa.

Głęboka hipnoza i śpiączka farmakologiczna. Znajdę cię po drugiej stronie lustra, dorwiemy ich, odzyskamy serce.

Tak, właśnie. 

Oczka zmruż. 

Śpisz?

Halo. Naiwniak śpi.

Potrzymajcie go tam trochę, my pozyskamy, co się da po naszej stronie.

SPACER

Dobrze pan usłyszał. Wyprowadzam telefony na spacer.

Dziesięć tysięcy kroków dziennie. To granica dla pięćdziesięcioprocentowej ugli od ubezpieczenia zdrowotnego. Są zniżki na stacjach benzynowych. Lepsze warunki kredytu. Loterie.

Program “państwo FIT”, musiał pan słyszeć.

Wystarczy zainstalować apkę.

Zgadza się, kto miałby czas.

Ludzie kupują stepomatory do telefonów, ale zdradzają ich dane GPS. Inni hackują telefony, windują kroki, wgrywają trasy, ale ubezpieczyciele czasem sprawdzają monitoring.

Odsiadka za oszustwa podatkowe.

Biorę telefon na dwie godzinki. Zabezpieczamy. Pan dostaje zastępczy ze zdalnym pulpitem. 

Mam w plecaku telefony trzydziestu klientów. Moja małżonka może przyjść po telefon żony.

Zgadza się, w zdrowym ciele, zdrowy duch.

UŚMIECH

Uśmiechometr wykrył u pana średnie dobowe zadowolenie na poziomie poniżej jednego megaklauna.

Taki poziom jest znacznie poniżej normy ustawowej. Nie powinien pan pokazywać się w pracy w takim stanie. Jaki to miałoby wpływ na współpracowników, petentów, wizerunek państwa?

Jeżeli to przypadłość przewlekła to konieczna będzie izolacja. Wie pan, że dysforia jest zaraźliwa. 

Jak długo się utrzymuje?

To bardzo długo! Natychmiast zamówię transport do śmiechatorium.

Hel, szczeniaczki, konfetti, balony, ludzie przewracający się niegroźnie, humor słowny. Ale też narkotyki, gilgotki, elektrowstrząsy, gaz śmiechowy… 

Wszystko, co współczesna medycyna może zaoferować. Na koszt państwa.

Mam być całkowicie szczery?

Nie robiłbym sobie zbyt wielkich nadziei.

WZROST

Nasza teologia zna tylko jeden grzech. 

Nowotwórstwo. Brak umiaru. Hołdowanie rozszalałemu wzrostowi. 

Oto herezje rakowych cywilizacji: Zawsze więcej, nigdy dość. Trzeba rosnąć, żeby żyć. Wzrost to cnota. Wielkość – znak łaski. Nie ma ceny zbyt wysokiej za rozwój.

W gwiazdach widzicie nieprzebrane bogactwo. Kosmos obdarzył was nieskończonym dobrodziejstwem, dał wam ogród w posiadanie…

Bzdury.

My widzimy głównie pustkę. Międzygalaktyczną czerń, jałowe rubieże międzygwiezdne, nieskończone pustostany międzyatomowe.

Wszechświat jest pomnikiem pokory. Bez powściągliwości, istniałby tylko bezgraniczny plazmowy kocioł, czarnodziurowe piekło, kwarkowy wrzątek.

Rozumiecie już?

My niczego nie pragniemy. Nie będziemy negocjować. 

Nie przylecieliśmy was podbić. “Podbój” to wasz język. 

Przylecieliśmy operować nowotwór.

NA RAMIENIU

No to na czym polega, ten cały chór? 

Antropomorfizujecie aspekty swojej jaźni w postaci animowanych awatarków? 

Rozumiem. Sztuczna inteligencja wykarmiona danymi z mediów społecznościowych filtrowanymi pod aspekt osobowości. 

Wybierasz model, wokalizację, pakiet animacji…

Widzę to. Setup w 10 minut.

Nie boisz się szpiegowania? Racja, ten statek dawno odpłynął.

Ale manipulacje. Przecież taki asystent spinacz może uprawiać ciągły product placement. 

Jak to „o to chodzi”? 

Lepszym człowiekiem?

Dlatego więcej, niż jeden!

Potem słuchasz tej diatryby miniaturowych ludzików w AR?

Diabełek i aniołek na ramieniu. Jak w starych kreskówkach. Trochę dziecinne, a trochę sekciarskie to, nie uważasz?

Czekaj, ile? Sto dwadzieścia trzy? 

SZKODZI

Córeczko, pan miał na myśli, że beneficjent systemu każdą krytykę systemu odbiera jako formę agresji.

To jego świat, a w nim przejawy buntu odbijają się negatywnie na subiektywnym odbiorze estetycznym.

Z kolei twoja wartość w patriarchacie zostanie wyznaczona przez kategorie estetyczne mężczyzn, takich, jak on.

Twoja niezgoda na systemową nieuczciwość dekrementuje w jego oczach twoją urodę, a twoja uroda to kryterium twojej wartości.

To oczywiście nieuczciwe, obrzydliwe nawet, ale taki jest zastany porządek świata, ukonstytuowany stuleciami przemocy i złogami tradycji. Deklaratywne zasady równości są tylko maską dla głęboko zakorzenionej mizoginii.

To pan miał na myśli mówiąc:

“Uśmiechnij się. Złość piękności…”