
Miło mi donieść, że moje opowiadanie „Oczywiście, że” zostało właśnie opublikowane na łamach Magazynu Shorty. Temat numeru to „Dwuznaczność”.
Zapraszam do czytania na stronie Magazynu.
ilustracja: Magdalena Batko, korekta: Katarzyna Nowakowska
Miło mi donieść, że moje opowiadanie „Oczywiście, że” zostało właśnie opublikowane na łamach Magazynu Shorty. Temat numeru to „Dwuznaczność”.
Zapraszam do czytania na stronie Magazynu.
ilustracja: Magdalena Batko, korekta: Katarzyna Nowakowska
Przylecieliśmy wiedzeni obcym sygnałem. Poświęciliśmy wszystko, żeby tu przybyć.
Tu – na próg pierwszego kontatku.
Szum hipergrawitacyjnego oceanu jest nieznośny. Piasek jest twardy od kwaśnych deszczy. Wenusjański efekt cieplarniany w rozkwicie.
Planeta ma powolny ruch obiegowy po ultrapłaskiej elipsie. Tysiącletni rok, połowa każdego to nuklearne piekło (jak teraz).
Warstwy geologiczne to czarno-biały mazurek.
Radioaktywne słońce wypaliło ślady odnóży i odwłoków na plaży. Prowadzą do generatorów żywności, podziemnych schronów, maszyn o rytualnym charakterze. Wszystko zamrożone w diamentowej powłoce dla ochrony przed żywiołami.
Gdzie oni są? Hibernują gdzieś? Wyginęli?
– Kapitanie, sztuczne inteligencje rozkodowały język.
– Mamy tłumaczenie sygnału?
– To oferta wakacyjna. Przybyliśmy po sezonie.
Po znamię bestii proszę udać się na drugie piętro.
Następny.
Orzeczenie Sądu Ostatecznego pokazać.
Gratuluję. Będzie Pani zbawiona.
Tylko, że nie dziś. Poczekać trzeba.
Wolny termin na obmycie Krwią Baranka mam na za dwa lata. Zakładając, że nie będzie niedoborów Krwi.
Aniołowie może nie muszą spać, ale doba wciąż ma 24 godziny. Zwijają sklepienie niebieskie. Datę trzeciej Trąby znów przesunęli.
Jeźdźcy Apokalipsy poruszają się ze skończoną prędkością. Nie jest łatwo takie światowe tournee zaplanować.
Powtórne przyjście to nie zabawa, jest nas dziesięć miliardów, porządek musi być.
Jak się Pani spieszy, to mamy pakiet deluxe. Tylko sto czterdzieści cztery tysiące miejsc.
D2-BA1 – największy symbol przepychu w ludzkim dominium, również najbardziej nieprzyjazna zamieszkana planeta.
Naukowcy odradzali wam terraformację. Sugerowali setki przyjaznych ziemiopodobnych egzoplanet. Tymczasem pokryliście planetę monumentalnymi geoglifami – jeziorami, po których pływają wasze superjachty.
Każdego dnia bombardujecie powierzchnię decelerowanymi kometami, by utrzymać poziom wody. Tymczasem mieszkańcy megapolii i koloniści koczujący poza kopułami umierają z pragnienia.
Setki tysięcy imigrantów krwią podlewa gospodarkę planety. Oddają niewolniczą pracę w rzadkiej atmosferze, zdrowie pod radioaktywnym słońcem, swoje ciała recyklowane na biomasę. Stawiają wam wieżowce, zamiatają piasek z paneli, służą przy waszych stołach.
Czy dziś, na stulecie projektu, możecie powiedzieć dlaczego właściwie postanowiliście zasiedlić D2-BA1?
“Chcieliśmy. Mogliśmy.”
Kadłub kosmolotu zbity jest stu dwudziestoma gwoździami z krzyża chrystusowego. Fałszywki – bez znaczenia. Relikwiarz pełen kości świętych, skrawków całunu, drzazg arki…
Łaska jest szybsza od prędkości światła. Musi być – inaczej Bóg nie mógłby być wszechwiedzący. Może wszechwiedzący jest właśnie przez naturę Łaski? On sam jeden wie.
Podzielona na pół relikwia jest w stanie błogosławionym niezależnie od odległości. Bluźnierstwami i sakramentami możemy nadawać zerojedynkowe komunikaty do astronautów, wysyłać im instrukcje, modlitwy, cuda.
W kosmosie mniej jest szumu, wątpliwości, relatywizmu. Tam bliżej do Boga. Wiara czystsza. Łatwiej o cudowne ozdrowienia, prorocze wizje, rozmnożenie pokarmów.
Tam każdy cud potrzebny. Na Ziemi marnowałyby się.
Przybył nowy. Swój człowiek. We dwoje raźniej w kosmosie.
Chrapie. Oka nie zmrużyłem. Głupio budzić.
Mówi, że chrapanie nie wyklucza z programu. Ciekawe.
Druga noc nieprzespana. Po szczerej rozmowie. Mam budzić, to się przewróci na bok.
Budziłem. Pomaga na pięć minut. Potem znów. Oboje niewyspani.
Stopery nie pomagają. Stacja za mała, on ryczy jak smok.
Centrala bezsilna. Miesiące do najbliższej rotacji.
Desperacja. Noc spędziłem w skafandrze. W otwartej przestrzeni. Zamiast snu liczyłem dni skradzione przez promieniowanie kosmiczne.
Nowy zaproponował: on będzie spać w próżni. Dobry ziom.
Alarm na stacji. System wykrył zaburzenia oddechu. On śpi. Chrapie.
Wypadki się zdarzają. Dobranoc.
Młody osobnik opuszcza wór skórny rodzicielki i widzi światło po raz pierwszy. Kluczowy jest fakt posiadania zmysłu wzroku.
To ważny moment. Narodziny obarczone są ryzykiem, podobnie jak wykluwanie się pasożytniczego skrzeku. Dziś ciężko to sobie wyobrazić gatunkowi rozmnażającemu się za pomocą biodruku.
Warunkiem koniecznym powstania omawianej instytucji jest cykliczna natura zjawisk astronomicznych. To wyklucza gatunki w układach potrójnych; wiecznie dryfujące na kometach; o cyklu życia krótszym, niż czas okrążenia planety; na planetach bez znacznego przesunięcia ekliptyki lub powolnym ruchu obrotowym.
Na pozostałych za każdym razem, gdy planeta wraca na pozycję, gdzie osobnik po raz pierwszy ujrzał światło, serwuje się tort.
Hej, cześć.
Mam radykalną propozycję na to spotkanie.
Co ty na to żebyśmy potraktowali się jak istoty ludzkie?
Zapomnimy na chwilę o kaskadowych piramidach tożsamości i zależności społecznych. Wyciszamy filtry płci, wieku, rasy, statusu… Wyłączamy ocenianie i wzajemne oczekiwania.
Człowiek i człowiek. Choćby przez chwilę.
Zrobimy wyjątek od prawnego konwenansu. Poufność bazująca na zaufaniu, bez e-NDA. Nie googlamy się. Wyłączymy szkło, analizery behawioru i SuflerAI.
Będziemy rozmawiać. Słuchać się.
O marzeniach, celach, sensach, filozofii, ciężarze ludzkiej egzystencji. Bez banałów: ludzi, pracy, plotek, pogody.
Lub możemy pomilczeć. Tak dawno z nikim nie milczałem.
Chcesz spróbować?
Spieszysz się. Tak, rozumiem.
Do zobaczenia.
Wasz syn zbliża się do trudnego wieku. Zakocha się, może już jest zakochany. Zaczynają coraz młodziej.
Zacznijcie podawać mu inhibitory oksytocyn. Ale i tak… Trzeba będzie wymienić serce.
Proponuję sztuczne, poliwęglanowe. Bateria krystalicytowa. Neurointerfejs do regulacji rytmu przy wysiłku lub medytacji.
Gwarancja na całe życie. Sam posiadam.
Owszem. Serce to tylko pompa do krwi. Ale zromatyncyzowaliśmy je do absurdu. W idiomach, poezji, muzyce. To oddziaływuje psychosomatycznie.
Po wymianie coś zmienia się. Człowiek zostaje panem swojego serca, nie sługą. Miłość staje się bardziej czysta, racjonalna, platoniczna.
Jasne, możecie przeczekać, ryzykując formacje parafilii romantycznych, dramaty, uniesienia, wstyd, łzy. Na co to komu?
Za co siedzisz, staruszku?
Ja za mowę nienawiści, miłość do białej rasy.
Rok temu zaproponowali mi rozkręcenia tego grajdołka. Dali komputery i smartfony. Umiesz serfować? Żaden wstyd, różne drogi życia. Prowadzę kursy raz w tygodniu.
Płacą groszę, ale lepsze to, niż robótki ręczne.
Trolerka. Piszesz komentarze pod wytyczną agencji. Przeważnie jakieś polityczne gównoburze. Podgrzewamy atmosferę, nakręcamy normalsów, robimy zasłonę dymną. Jak się wprawisz, możesz robić memy. Za wirala dają bonus.
Musisz tylko być na maksa wkurwiony. Cały czas, na wszystko.
Po godzinach możesz oglądać porno.
Najlepsze: jak skończysz odsiadkę, odezwie się agencja. Praca czeka.
Co? Masz coś lepszego do roboty?