
– “Uciec w samotne współistnienie”… Nic nie rozumiem.
– Ich stulecie było przeorane całą serią pandemii. Pojawił się stresor populacyjny: ewolucja samotników. Przetrwali i rozmnażali się ci, którzy nie zabili się z tęsknoty.
– Ale wciąż pragnęli bliskości?
– Na początku. To późniejsze dzieło. Kolejne pokolenia dorastały w pełnej izolacji. Komunikacja cyfrowa, zinternalizowana mizofobia, pokolenia in vitro. Dotyk był tabu, twarz – częścią intymną, maski – bielizną. Miłość nabrała znamion tęsknoty.
– Tuż przed wiekiem Panaceum.
– Gorzej. Na progu Wszechobecności.
– Więc podmiot wiersza. Chciał samotności, ale z kimś. Nie mógł znieść fizycznej bliskości innych ludzi, ale samotność była gorsza. Pragnął ich, ale z daleka.
– Zaczynasz rozumieć.