
Nasza teologia zna tylko jeden grzech.
Nowotwórstwo. Brak umiaru. Hołdowanie rozszalałemu wzrostowi.
Oto herezje rakowych cywilizacji: Zawsze więcej, nigdy dość. Trzeba rosnąć, żeby żyć. Wzrost to cnota. Wielkość – znak łaski. Nie ma ceny zbyt wysokiej za rozwój.
W gwiazdach widzicie nieprzebrane bogactwo. Kosmos obdarzył was nieskończonym dobrodziejstwem, dał wam ogród w posiadanie…
Bzdury.
My widzimy głównie pustkę. Międzygalaktyczną czerń, jałowe rubieże międzygwiezdne, nieskończone pustostany międzyatomowe.
Wszechświat jest pomnikiem pokory. Bez powściągliwości, istniałby tylko bezgraniczny plazmowy kocioł, czarnodziurowe piekło, kwarkowy wrzątek.
Rozumiecie już?
My niczego nie pragniemy. Nie będziemy negocjować.
Nie przylecieliśmy was podbić. “Podbój” to wasz język.
Przylecieliśmy operować nowotwór.